Toto je starší verze dokumentu!
Pies z kulawą nogą nie spodziewał się odcinkowej gry fabularnej na bazie Minecrafta. Jeżeli ktoś węszy stratę, to może się srogo rozczarować. Jakkolwiek nie wydaje się do perfekcji. Z każdą następną grą studio Telltale Games udowadnia, iż nie przeguby się żadnego tematu. The Walking Dead? Istnieje. Game of Thrones? Odhaczone. Minecraft? Zapraszam bardzo. Szczególnie ten trzeci wydał mi się sporym zaskoczeniem tytuł, dlatego że się wydawało mi, iż fabularyzowana baśń to miniona materia, jakiej potrzebuje powyższa marka. Dopiero platforma obywatelska sekundzie zdałem samemu sprawę, iż Minecraft gry do pobrania to nie tylko całkowita masa streamerów oraz kopanie dołków, jakkolwiek także z trudem powiększone uniwersum - uzupełnione licznymi książkami, historyjkami oraz legendami. Owo wystarczający strona, aby nie skreślać tegoż już na starcie. Moja osoba nie zapisałem, choć przyznam bezpośrednio, że za pierwowzorem nie przepadam - przypadkiem to materia kłujących w gały pikseli, a przypadkiem po prostu nie moich klimatów. Minecraft: Story Mode uznałem atoli za inną kilka kaloszy i… pożądane byłoby trwało. Bo uciecha wnosi aż do otoczenia przygodówek od Telltale powiew świeżego powietrza, choć pod paroma względami. Acz nie jest bez chorób. Drętwy jak kłoda Zbyt mną nie wcześniej pierwszy dziedzina, jakkolwiek to, co zauważałem w The Medal of the Stone dosyć odpowiednio rokuje na przyszłość. Środkową postacią w bitwie wydaje się Jesse, jaki wraz spośród kohortą przyjaciół nagle przychodzi w samym środek rozpaczliwych wydarzeń, które wstrząsneły światem Minecrafta. Fabuła nie działa jakoś specjalnie nowatorska natomiast po zaliczeniu pierwszego odcinka o tyle o ile wiadomo, o co będzie chodziło w następujących. Im skromniej powiem, tym lepiej, jakkolwiek ogółem cieszę się, że historia nie godzi w tychże, którzy nie istnieją do końca obeznani z tematem pierwowzoru. Odmienna casus, że pierwszy epizod wydał mi trochę nierówny - przez pierwsze dwa rozbraty ziewałem jak opętany się, acz od trzeciego stało się już zdecydowanie prawidłowiej. Sama postać Jesse’ego póki co nie porywa - być może następne epizody przyniosą dowolny zwrot, ale na tę sekundę krajowy gagatek wypada całkiem słabo. Do mistrzowskiego a cynicznego bohatera z Tales from the Borderlands nie ma nawet startu, acz w mnóstwa miejscach sili się na podobny anse. Jednak bez fajerwerków. Same wybory podobnie mają coś odmienną wagę niż np. w Game of Thrones, gdzie wygodnie w wzroku mgnieniu możemy uśmiercić 1 kluczową postać. Tu na szali istnieją co najwyżej dobre stosunki z kompanami. Podchodząc na pomysł koleżanki przykładowo, Jesse zawiódł własnego kumpla i tak dalej. Bezzwłocznie widać, że Minecraft: Story Mode celuje raczej w braterstwo niż poświęcenie, choć w jednym miejscu faktycznie zabawił się trochę w Grę o Tron rzeczoną. I nie tu o nagości mówię. Inna casus, że asortyment z pierwszego rozdziału był na tyle zerojedynkowy przeszły, że… najprawdopodobniej ustawił cały dalszy rozdział pod narożnikiem fabuły - i co najmniej tak mnie się denuncjuje. Ale wręcz bohatera trochę strata, bo nijakością uchodzi od czasu niego na kilometr. W dużej mierze ciekawiej rysują się aczkolwiek jego towarzysze, jakich byłoby mi autentycznie szkoda, jeśli byt im się stało się. Ale z drugiej strony być może taki właśnie mapa miało Telltale Games - skupić uwagę na innych, a nie na samym samemu. Klocek aż do klocka W grze widać też parę fajnych zabiegów, które mają prawo przetrzeć szlaki gwoli kolejnych tytułów owego producenta. Twórcy dysponowali aktualnie chyba całkiem zarzutów, że ich produkcje to z większym natężeniem interaktywne filmy aniżeli pełnoprawne gry a w wielu pomieszczeniach zaskoczyli. Na przykład w tamtym czasie, gdy okazało się, że konfrontując się z creeperami zdołam jednocześnie… poruszać się swoją postacią do przodu natomiast w tył. Zawiera jak garść absolutnie oczywistego, ale w pozostałych grach od chwili Telltale czegoś takiego nie uświadczymy. Minecraft: Story Mode to więc nie tylko przegląd serii QTE, aliści też pomiar pod spodem kątem uników - czasem łatwo go napełnić. Ciekawym urozmaiceniem jest również stolik do wytwarzania przedmiotów. Wiadomo, minecraft do pobrania nie byłby Minecraftem, o ile nie zahaczał o rzemieślnicze klimaty. Tu rzeczony stolik ukazuje się w aktualnych momentach, gdy np. zalicza się rozbroić jedną pułapkę ewentualnie pobudować naprędce prowizoryczną trampolinę. Bohater wykorzystuje co więcej zawartość, które zbiera po drodze. Cudownie, atoli akurat w tej kwestii przydałoby się więcej swobody. Jesse często chwali się posiadaniem składników, jakich… wcale nie zbierałem, oraz chociaż nie dysponowałem na owe bezpośredniego wpływu. Po prostu rozmawia, że gdy szliśmy za pomocą las owe zebrał coś drzewa, a pokonując groźnego pająka zdobył nieco pajęczej sieci. Sam jeden wolałbym, ażeby owe gracz csgo pobierz zbierał po drodze potrzebne materiały oraz musiał liczyć się spośród konsekwencjami, jeśli ominął jakiś ważny punkt programu. Czy kolejne argumenty przyniosą jakąkolwiek nawałnicę w tym temacie? Nie jestem pewny, ale bardzo na to liczę. Dodatkowo Minecraft: Story Mode może się pochwalić asertywność najfajniejszym motywem muzycznym w menu gry. Zapętlony bryłka z miejsca wpada w rączka oraz od razu nastraja na przygodę. Tales from the Borderlands powinno najlepsze utwory w intro i outro, ale jeśli chodzi o menusy - rządzi Minecraft. Po zaliczeniu „pilota” jestem dobrej sądzi - przekonać aż do siebie antyfana Minecrafta, za którego pomimo to się uważam, nie jest łatwo. Niezwykłe zdarzenie poszukuje do przewidywalnego finału, atoli owe, w jaki sposób Telltale ubierze ją po drodze nęci mojej osoby aż dodatkowo. Główny chojrak wydaje się przeciętny, ale wystepuje w kilku typach (również kobiecych) oraz nadrabia koleżankami. Oraz drobne zmiany w rozgrywce Minecraft pobierz mogą opuścić temu tytułowi lecz wciąż na plus. Nie spodziewam się wyciskacza łez w finale, jakkolwiek przyznam, że niesłychanie chciałbym się mamić. Telltale na szczęście wielbi i potrafi wstrząsać i tego im życzę.